ORP „Orzeł” zasłynął w świecie zarówno z uwagi na wyczyn jakiego dokonała w 1939 roku jego załoga uciekając z internowania w Tallinie i przedzierając się bez map przez Bałtyk do Wielkiej Brytanii, jak również ze względu na swe znakomite parametry bojowe i techniczne oraz jakość wykonania, z której znane były stocznie holenderskie.

Został zaprojektowany i zbudowany jako nowoczesny, mocno uzbrojony okręt, cechujący się długą autonomicznością i znakomitymi walorami bojowymi.

U podstaw założeń konstrukcyjnych typu legły poglądy obowiązującej w Polsce w połowie lat trzydziestych doktryny wojennej, jak i dotychczasowe (nota bene niełatwe) doświadczenia związane z eksploatacją zbudowanych w stoczniach francuskich trzech okrętów podwodnych typu WILK.

Podkreślić należy, iż podówczas nie posiadaliśmy jako kraj doświadczeń związanych z prowadzeniem wojny morskiej, zaś zręby doktryny wojennej opierać musiały się siłą rzeczy o doświadczenia aktualnych dowódców Kierownictwa Marynarki Wojennej zdobyte w służbie we flotach państw trzecich. Oczywiście starano się jak najlepiej uwzględnić sytuację geopolityczną II Rzeczypospolitej, a także następujący szybki rozwój techniki wojskowej, w tym powstawanie nowych typów formacji i uzbrojenia. Brano także pod uwagę specyfikę spodziewanych dla kraju zagrożeń i zawartych sojuszy wojskowych oraz akwenu na jakim nowe okręty miały działać i wynikające stąd założenia planowanej strategii prowadzenia na morzu działań bojowych.

Od lat dwudziestych XX wieku polscy sztabowcy postrzegali (co z dzisiejszej perspektywy może nieco dziwić) za najbardziej realną i bliższą w czasie agresję ze strony ZSRR, w dalszej kolejności uwzględniano również zagrożenie ze strony państwa niemieckiego.

Za główne zadania stawiane przyszłym okrętom podwodnym przyjęto działania zaczepne, w tym aktywne zwalczanie żeglugi przeciwnika, w przypadku strony niemieckiej z portów Szczecin i Świnoujście do Prus Wschodnich, zaś w razie konfliktu z ZSRR w rejonie południowo-wschodnich krańców Morza Bałtyckiego.

Przewidywano nadto możliwość realizacji przez okręty podwodne zadań zwalczania sił przeciwnika zagrażających konwojom zaopatrzeniowym z państw sojuszniczych nawet po Cieśniny Duńskie.

Na kształt koncepcji nowych okrętów podwodnych wpływ miały także warunki geograficzne odrodzonego państwa Polskiego i wynikające z nich niedostatki związane z brakiem baz morskich, których rolę pełnić mógł jedynie port w Helu. Możliwość wykorzystania portu gdyńskiego w celu zaopatrzenia okrętów podwodnych w warunkach wojennych wykluczano z uwagi na zbyt wysokie zagrożenie ze strony sił ZOP (zwalczania okrętów podwodnych), w tym powietrznych, jakie niosła za sobą żegluga po płytkich wodach przybrzeżnych.

Wykorzystanie portu Hel, wobec braku wsparcia należycie rozbudowanej artylerii nabrzeżnej oraz lotnictwa także nie wydawało się sprawą łatwą. Przewidywano więc konieczność prowadzenia działań bojowych w długotrwałym oderwaniu od bazy operacyjnej na Helu, jak i samodzielnego działania w skrajnie odległych częściach Morza Bałtyckiego.

Zrezygnowano jednocześnie z możliwości wykorzystania nowych okrętów do realizacji zadań minowych, gdyż do wykonania ich zdolne były posiadane już przez Polską Marynarkę Wojenną trzy okręty podwodne typu WILK.

Założeniom powyższym podporządkowana została koncepcja rozbudowy floty wojennej, skutkiem czego było przygotowanie specyfikacji technicznej nowego okrętu podwodnego, jako silnie uzbrojonej jednostki torpedowej typu uderzeniowego, zdolnej do prowadzenia działań bojowych w odległych od bazy operacyjnej akwenach, cechującej się bardzo dużą autonomicznością.

Niestety w realiach teatru działań wojennych po dniu 1 września 1939 roku, obawy co do skutecznej możliwości zaopatrzenia okrętów podwodnych w polskich bazach, wobec szybkiej eliminacji samolotów Morskiego Dywizjonu Lotniczego (mógł on stanowić choć w niewielkim zakresie wsparcie o charakterze osłonowym) i całkowitej  dominacji Luftwaffe nad obszarem morskim, znalazły pełne potwierdzenie.

Dla przybliżenia parametrów technicznych okrętów typu „Orzeł” najlepiej odwoływać się do źródeł materialnych, w szczególności do zachowanej do dnia dzisiejszego, przywołanej już, specyfikacji technicznej okrętu, a także zawartego z wykonawcą Kontraktu. W dokumencie stanowiącym załącznik do umowy zawartej dnia 29 stycznia 1936 r. pomiędzy Rządem Rzeczypospolitej reprezentowanym przez kontradmirała J.Świrskiego a stocznią N.V. DE KONINKLYKE MAATSCHAPPY „DE SCHELDE”* „na dostawę dwuch torpedowych łodzi podwodnych (…)”* zatytułowanym „SPECIFICATION FOR A TORPEDO SUBMARINE FOR THE POLISH NAVY” znajdujemy następujące założenia taktyczne i techniczne przyszłych okrętów:

(*- pisownia oryginalna)

Długość:  84 m (dla lepszego zobrazowania rozmiarów okrętu wystarczy wyobrazić sobie, iż odpowiada to wysokości 28 piętrowego budynku!)
Szerokość:  6,70 m
Zanurzenie:  z pełnym wyposażeniem okrętu 4,17 m
Wyporność nawodna:  1 110 m3

 


Wyporność podwodna: 
1 473,5 m3

Napęd okrętu

Stanowić miały go dwa silniki spalinowe Diesla 6QD 42 Sulzer o łącznej mocy 4740 KM, które planowano wykonać na licencji szwajcarskiej firmy w Holandii oraz dwa silniki elektryczne Brown-Boveri na prąd stały o napięciu do 180V o mocy maksymalnej wynoszącej 550 KM każdy, które pochodzić miały (wedle specyfikacji) z fabryki Rohn-Zieliński Sp. Akc., w rzeczywistości dostarczyła je firma Szwajcarska. Zasilanie silników stanowić miały dwie baterie akumulatorów (każda po 100 ogniw typu P.M. 25 o napięciu 6V), których zamówienie zrealizowane zostać miało  w polskich Zakładach Akumulatorowych Syst. „Tudor” S.A.

MiK 5.1939.Tudor min

Morze i Kolonie – reklama dostawcy ogniw elektrycznych dla „Orła”, Zakładów Akumulatorowych syst. Tudor.

Prędkość nawodna: maksymalna prędkość nawodna została w specyfikacji określona na 20 węzłów. Jak pokazały przeprowadzone przed odbiorem okrętu próby morskie, uzyskana na tzw. mili pomiarowej rzeczywista prędkość jednostki jedynie nieznacznie odbiegała od zakładanej sięgając 19,4 węzła.

Prędkość podwodna: w zanurzeniu okręt miał być zdolny do rozwinięcia prędkości maksymalnej 9 węzłów, który to parametr osiągnięto. Zakładana prędkość ekonomiczna wynosiła 5 węzłów, przy której to zasięg okrętu określono na 100 Mm.

Autonomiczność

O tzw. autonomiczności okrętu (zdolności do nieprzerwanego operowania w oderwaniu od baz), która miała wynosić 90 dni decydowały zarówno rozmiary zapasów uzbrojenia, prowiantu, jak i materiałów pędnych. W specyfikacji przewidziano w tym zakresie następujące parametry zamawianego okrętu:

Zapas paliwa: w siedmiu zbiornikach okręt miał pomieścić 76,5m3 oleju napędowego, w specyfikacji zastrzeżono możliwość wykorzystania dwu zbiorników balastowych okrętu w charakterze rezerwowych zbiorników paliwa. Całkowita ilość oleju napędowego ulegać miała wówczas zwiększeniu do 123,5 m3. Celem uniknięcia uwag drobiazgowych czytelników, w miejscu tym wskazać wypada na rozbieżności pojawiające się w specyfikacji odnośnie pojemności zbiorników oleju napędowego , znajdziemy w niej bowiem informację, iż wynosić ma ona 67,5 m3, zaś pojemność dodatkowych zbiorników (balastowe nr II i III) łącznie wynosić miała 130,5m3. Dane zawarte w dokumencie „CONTRACT for the supply of two Torpedo-Submarines of 1100 tons to the Polish Navy” potwierdzają wielkość zapasów paliwa okrętu: 67,5 oraz 123,5 tony.

Pojemność zbiorników olejów smarowych: określono na 19 m3 (całkowitą, a więc również na olej przepracowany), w innym miejscu specyfikacji znajdujemy pojemność zbiorników równą 13,4m3, zaś wagę zapasów olejów smarowych określono na 11 900 kg.

Zapas wody słodkiej: wedle Specyfikacji okręt miał posiadać zapas wody słodkiej w ilości 6m3, w planach stoczniowych okrętu doprecyzowano, iż przewidziane zostały dwa zbiorniki wody pitnej o pojemności 3,7m3 i 1,4m3 oraz zbiornik wody użytkowej o pojemności 4,6m3. Zapas ten okazał się niewystarczającym, co załoga dotkliwie odczuła w czasie przeprawy z Tallina do wybrzeży Wielkiej Brytanii. W specyfikacji przewidziano możliwość uzyskiwania w trakcie rejsu wody destylowanej (niezbędnej choćby do obsługi ogniw elektrycznych) wykorzystując do tego celu ciepło gazów spalinowych silników Diesla. Planowano, iż normalną obsadę okrętu stanowiło będzie 5 oficerów i 51 członków załogi! Przewidziano również 4 rezerwowe miejsca dla oficerów. W warunkach wojennych rzeczywista obsada „Orła” sięgała 63 osób.

Zasięg pływania: określono go na 7 000 Mm przy prędkości ekonomicznej wynoszącej 10 węzłów (uświadomić sobie w tym miejscu należy, iż rozciągłość południkowa Morza Bałtyckiego wynosi 1/10 tej odległości, mierząc niewiele ponad 700 Mm).

Warto wspomnieć o takich parametrach okrętu istotnych ze względu na planowany sposób realizacji zadań bojowych, jak czas przebywania pod wodą (planowano pływanie w położeniu nawodnym w czasie realizacji zadań bojowych jedynie w godzinach nocnych), szybkość zanurzenia – szczególnie istotna w sytuacji konieczności uniknięcia ataku z powietrza, jak i w razie zaskoczenia przez okręt podwodny wroga, czy wreszcie głębokość zanurzenia przekładająca się na zdolności operacyjne jednostki oraz zdolność unikania i minimalizowania skutków ataków realizowanych z użyciem ładunków głębinowych. W specyfikacji okrętu odnajdujemy następujące dane:

Czas nieprzerwanego przebywania pod wodą: 20 godzin przy pływaniu z prędkością ekonomiczną wynoszącą 5 węzłów.

Czas zanurzenia alarmowego: kontraktowy czas zanurzenia alarmowego określony został na 45 sekund, rzeczywisty zaś wynosił 50 sekund. Była to wartość dość dobra, choć okręty wroga były zdolne do wykonania manewru zanurzenia alarmowego nawet i w 30 sekund.

Głębokość zanurzenia: uzgodniono ją w kontrakcie na 80 metrów, określając równocześnie głębokość zanurzenia maksymalnego na 100 metrów. Z zachowanych informacji dotyczących przebiegu patroli bojowych okrętu wiemy, iż tę drugą wartość „Orzeł” w praktyce niemalże osiągnął schodząc (wbrew zamiarom załogi) na głębokość 97 metrów. Wprawdzie nie przetestowano tego w praktyce, ale założenia konstrukcyjne okrętu, którego kadłub naciskotrwały (sztywny) wykonany był z blach stalowych o grubości 14 milimetrów (w okolicy wieży 16 mm) wzmacnianych dodatkowo ceownikami o wymiarach 160 x 65 mm rozmieszczonymi co 550 mm oraz profilowanymi kątownikami, pozwalają przypuszczać, iż głębokość ta jeszcze daleką była od rzeczywistych maksymalnych możliwości zanurzenia okrętu. Odwołać się w tym miejscu wystarczy do przypadku okrętów niemieckich, których kadłuby wykonane z blach grubości 16,5 mm wytrzymywały ciśnienia panujące na głębokościach przekraczających 200 metrów.

Nowatorskim rozwiązaniem w konstrukcji okrętu było umieszczenie wręgów po zewnętrznej stronie kadłuba mocnego poprzez co uzyskano dodatkową przestrzeń wewnątrz kadłuba nie zwiększając jego średnicy.

Ciekawostką jest, iż autorzy specyfikacji odwołali się w tej jej części, opisując parametry stali do zastosowania, do „współczynnika bezpieczeństwa” analogicznego jak w sławnym wówczas z samotnego rejsu holenderskim okręcie K XVIII, który na przełomie lat 1934/35 samotnie pokonał dystans 23 500 mil morskich z Holandii do Surabai na Jawie w Indiach Holenderskich.

Uzbrojenie

Okręt wyposażono w 12 wyrzutni torpedowych kalibru 550 mm (dla torped produkcji francuskiej), z możliwością użycia wkładek kalibrujących do wymiaru 533,4 mm (torpedy AB produkcji brytyjskiej).

Przewidziano umieszczenie 4 stałych wyrzutni na dziobie oraz czterech na rufie okrętu, a także po parze obracalnych aparatów torpedowych umieszczonych na kadłubie sztywnym w zabudowie pokładu, przed i za kioskiem okrętu. Zapas torped określono na 8 sztuk. Jednostkę wyposażono w tzw. aparat strzału dyskretnego umożliwiający strzelanie torpedami z zanurzonego okrętu bez zdradzenia swojej pozycji przez wytwarzane podczas odpalania torpedy pęcherze powietrza.

Zaplanowano wyposażenie okrętu w armatę morską szwedzkich zakładów Bofors kalibru 105 mm wz.36 (L40), która umieszczona zostać miała na obrotowej podstawie przed kioskiem, osłoniętej dla ochrony załogi przed falami charakterystyczną zabudową, która obracała się wraz z armatą. Działanie obrotowego mechanizmu można zaobserwować niestety jedynie na nielicznych zachowanych fotografiach. Zapas amunicji do armaty w warunkach bojowych wynosił 125 sztuk. Konstrukcja armaty pozwalała na oddanie 12-15 strzałów w ciągu minuty. Opływowa zabudowa armaty umieszczonej przed kioskiem wraz z osłoną łodzi motorowej umieszczonej tuż za kioskiem stanowiły o charakterystycznym i niepowtarzalnym kształcie okrętu. Armatę 105 mm Bofors pochodzącą z bliźniaczego okrętu ORP SĘP oglądać można obecnie w Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej w Warszawie.

Celem obrony przed powietrznymi siłami zwalczania okrętów podwodnych zaplanowano wyposażenie jednostki w podwójnie sprzężone działo przeciwlotnicze kal. 40 mm wz.36 (L60) także produkcji szwedzkich zakładów Bofors, chowane w hermetycznej studni umieszczonej w zabudowie (kiosku). Szybkostrzelność pojedynczego działa wynosiła 120 pocisków na minutę. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż działo w razie konieczności użycia automatycznie, przy zastosowaniu instalacji hydraulicznej, wysuwane być miało ze studni wraz z obsługą co umożliwiało jego natychmiastowe użycie. Zapas amunicji przewidziany na czas działań zbrojnych wynosił 1200 sztuk.

W związku z dokonaniem na początku lat trzydziestych wyboru dla polskiej armii najcięższego karabinu maszynowego (nkm), który padł na francuski karabin Hotchkiss kal.13,2 mm wz.30, jak podaje literatura przedmiotu, przewidywano także wyposażenie okrętu w tego typu podwójnie sprzężony karabin maszynowy. Miał on zostać umieszczony na podstawie morskiej o oznaczeniu R4SM (sous-marin). Podstawa R4 była podstawą morską stosowaną na okrętach nawodnych, znalazła się m.in. na polskich niszczycielach (ORP BURZA i ORP GROM). Podstawa przeznaczona dla okrętów podwodnych, mimo iż oznaczenie wskazywałoby, że stanowi ona jedynie modyfikację podstawy R4, cechowała się jednak znacznymi odmiennościami. Zarówno jednak z przygotowanych planów konstrukcyjnych, jak i zachowanych fotografii okrętów nie wynika, aby kiedykolwiek nkm tego typu znalazł się na pokładzie „Orła” lub bliźniaczego „Sępa”.

R4 SM
Podstawa morska podwójnie sprzężonych karabinów Hotchkiss 13,2 przeznaczona dla okrętów podwodnych.
Źródło: P.Bochyński “Typy podstaw do nkm-u Hotchkissa kaliber 13,2 mm”

 

1
Fotografia ukazująca sprzężony karabin Hotchkiss 13,2 mm
na podstawie morskiej R4.

Warto wspomnieć, iż dokonany wybór typu uzbrojenia spowodował przyszłe problemy, które związane były z wymontowaniem zamków do armaty Boforsa oraz sprzężonych dział przeciwlotniczych podczas internowania w porcie w Tallinie. Okręt po udanej ucieczce do Wielkiej Brytanii przez długie miesiące pozbawiony był bowiem pełnej zdolności bojowej, gdyż – mimo wysiłków dyplomatycznych – nowe zamki zdołano sprowadzić z neutralnej Szwecji prawdopodobnie dopiero po piątym, przedostatnim patrolu okrętu. Unikatowy film, zawierający sceny prawdopodobnie próbnego strzelania z działa przeciwlotniczego w V 1940 r. obejrzeć można korzystając z linku w zakładce Galeria.

Opierając się o informacje zawarte we wspomnieniach uczestników patroli jakie odbył ORP „Orzeł”, dokumentację archiwalną oraz zachowane fotografie, ustalić można, iż na czas służby w Polskiej Marynarce Wojennej w Wielkiej Brytanii okręt wyposażony był dodatkowo w następujące karabiny:

Lee Enfield kalibru .303 (7,7mm) zaopatrzony w wyrzutnik tzw. grenade launcher pozostający w dyspozycji sygnalisty, który używał go do wystrzeliwania kolorowych świec sygnalizacyjnych celem identyfikowania tożsamości okrętu w kontakcie z nawodnymi lub powietrznymi jednostkami zwalczania okrętów podwodnych podległymi dowództwu brytyjskiemu. Do wystrzeliwania świecy dymnej lub granatu w tym typie broni używano specjalnych, pozbawionych w swej konstrukcji pocisku, nabojów.

Ponadto na okręcie znajdowały się dwa karabiny automatyczne Lewis kal. .303, mocowane na podstawach umieszczonych na przeciwległych stronach na pokładzie bojowym zabudowy kiosku, które do czasu sprowadzenia zamków do „boforsów” spełniały w praktyce rolę jedynej obrony przeciwlotniczej okrętu. Wspomnieć wypada, iż mimo skromnego kalibru karabinów, załoga „Orła” w trakcie piątego patrolu bojowego zdołała z ich użyciem odeprzeć (a w zasadzie opóźnić) atak z powietrza i wykonać szczęśliwie zanurzenie alarmowe unikając zrzuconych nań bomb.

882px-Lewis_gun_St_Thomas_5

Karabin maszynowy Lewis kaliber .303 cala. Źródło: www.wikipedia.pl

Lewisy x2 EDIT copy
Sprzężone lewisy kaliber .303 na jednym z polskich niszczycieli w Wielkiej Brytanii.

Przywołując zapisy Kontraktu dodać należy, iż przewidywano w nim, bez bliższego sprecyzowania typu broni, umieszczenie na pokładzie okrętu 5 sztuk karabinów i tyluż egzemplarzy broni krótkiej wraz z amunicją. Dla karabinów maszynowych zapisy Specyfikacji określały poziom zapasów amunicji na 10.000 sztuk.

Wśród ciekawostek dotyczących szczegółów technicznych mogących zainteresować czytelnika, wart opisania jest fakt, iż okręt pozbawiony był tzw. stępek bocznych, co przy pływaniu w położeniu nawodnym, w niekorzystnych warunkach pogodowych, skutkowało tak niemiłym kołysaniem okrętu, iż nawet najtwardsi członkowie załogi cierpieli na chorobę morską. Kadłub okrętu posiadał jednak i cechy niespotykane w dotychczasowych konstrukcjach, co wynikało choćby z szerokiego zastosowanie spawania do łączenia elementów konstrukcyjnych, także poszycia kadłuba, (dotychczas dominującą techniką łączenia było nitowanie).

Wyposażono go także w spawane grodzie wodoszczelne, tą samą metodą łączono elementy zabudowy kiosku. Szerokie zastosowanie spawania stali skutkowało istotnym odciążeniem jednostki oraz zwiększeniem odporności na siły działające podczas eksplozji ładunków głębinowych jakimi atakowany był okręt.

Novum w owym czasie stanowiło wyposażenie okrętu w hydrauliczne sterowanie mechanizmami, w tym sterowanie klap odwietrzników zbiorników balastowych, co więcej z możliwością równoczesnego sterowania nimi, jak i innymi mechanizmami, z jednego punktu okrętu. Tak samo sterowane były klapy włazów. Hydrauliczny typ sterowania upowszechnił się w konstruowanych od tego czasu okrętach podwodnych wypierając bardziej zawodne sterowanie elektryczne. Napęd pomp czynnika hydraulicznego z tych samych względów realizowano przy użyciu sprężonego powietrza zgromadzonego uprzednio w tym celu w specjalnych zbiornikach, zapewniając czasowo sprawność okrętu w przypadku braku zasilania z ogniw elektrycznych. Oczywiście sterowanie wszelkimi istotnymi dla bytu okrętu mechanizmami dublowano umożliwiając nadto ich ręczną obsługę, na wypadek awarii.

Okręt posiadał dobre warunki bytowe dla kadry oficerskiej i załogi, zaś w specyfikacji znajdujemy wśród przewidzianego wyposażenia oprócz podstawowych urządzeń sanitarnych, także lodówkę firmy Electrolux.

Na fotografiach okrętu wykonanych podczas uroczystości w jakich brał udział „Orzeł”, można dostrzec, iż na zawiesiu w tylnej części zabudowy wieży okrętu umieszczany był wykonany z brązu dzwon okrętowy o wadze (wedle specyfikacji) około 20 kg z nazwą okrętu i datą jego budowy. Z tego samego metalu wykonano także litery nazwy okrętu umocowane na zabudowie kiosku, które jednak w warunkach bojowych pozostawały zamalowane barwą ochronną.

Jako ciekawostkę przytoczyć należy, iż celem zwiększenia zdolności rozpoznawczych okrętu rozważano umieszczenie na jego pokładzie hydroplanu zwiadowczego, jednak z pomysłu tego zrezygnowano z uwagi na konsekwencje jakie wywoływało to rozwiązanie, w postaci zmian w zakresie wyporności i stateczności okrętu, konieczności zapewnienia przestrzeni dla dodatkowych członków załogi, magazynowania części zamiennych oraz paliwa lotniczego. Nie bez znaczenia był także przewidywany wpływ zwiększonej zabudowy na możliwość wykrycia okrętu.

Podsumowując podkreślić należy, iż sformułowane przez Wydział Budowy Okrętów Marynarki Wojennej założenia konstrukcyjne okrętów podwodnych typu ORZEŁ, zrealizowane przez holenderską stocznię, powodowały, iż „Orzeł” i „Sęp”należały do jednych z najnowocześniejszych podówczas okrętów podwodnych, dorównując a niejednokrotnie przewyższając parametrami taktycznymi i technicznymi najnowsze jednostki wprowadzane do służby w marynarkach wojujących stron. Były znakomicie uzbrojone, cechowały się świetnymi osiągami, zaś posiadane zapasy pozwalały na długotrwałe przebywanie w morzu bez kontaktu z bazami operacyjnymi. Po przybyciu do Wielkiej Brytanii, zarówno wśród zwykłych marynarzy, ich dowódców, jak też cywilów wzbudzał ORP „Orzeł” nieukrywany podziw, nie tylko dla wyczynu jakiego dokonała jego załoga, lecz i ze względu na nowoczesną doskonałą konstrukcję. Podziw ten znalazł odzwierciedlenie w licznych publikacjach prasowych jakie ukazywały się od dnia udanej ucieczki okrętu do Wielkiej Brytanii, w czasie dalszej jego służby w Polskiej Marynarce Wojennej, jak i długo jeszcze po tajemniczym zaginięciu.